Z wujkiem wieczorny wypad nad jeziora w Blasbach.2 rundki na około jeziór i do domciu:) W drodze powrotnej wujek zaliczyl poważną glebe i gdyby nie kask, to mógłby mieć szytą głowe...
Wujek na dośc długim pojezdzie
Jakiś lasek, dość górzysty, no ale niestety telefon nie objął tego tak fajnie...
Wieczorkiem wyskoczyłem sobie na górke w Wetzlar ~450 m n.p.m Rowerowanie w Niemczech to bylo raczej dobre uzupelnianie dnia niż treningi czy cuś w tym stylu.
:D Pierwszy dzionek na szosówce :) Fajnie się śmiga, jeszcze lepiej przyspiesza (nic nie pompuje jak w R7 :D ) Ogólnie trzeba jeszcze wyregulować Sory tył i przód :) Nie jechałem szybko, bo chciałem tylko się przejechać, bo nogi mnie coś bolą... P.S koleś w sklepie chcał mi dać jeszcze mniejszy rozmiar jak ta jest "na styk"
Już miałem wychodzić na rower, a tu nagle sms o treśći "Jakiś Rower?" No to hop siup pod kościół i szosą cały czas :) Troche podajzdów było najlepsze dwa ostatnie już troche zmachany (oponki 2.0) pod góre jakiś ~1 km ale z licznika 26km/h nie schodziło potem zjazd i znów pod tą góre tylko z innej strony, bardziej stromej i tu z licznika nie schodziło 25km/h :D W domku torche mnie nogi bolały, ale jajeczniczka czekała ;D :D :D :D
Wyjazd 8.00 pod przedszkolem, byłem punktualny :D Najpierw ~2.5 godz do Góry św. Anny super długie, kręte, strome podjazdy, gdzie max speed to 14 km/h a potem zjazdy 67 km/h Powrót do domu przez Bytom i Tarnowskie góry. W tar. gór. już się ucieszyłem, że nie będzie tyle podjazdów, jeden podjazd i gitara, ale patrze następny, i następny w sumie w samych Tarnowskich Górach było 5 takich podjazdów :D ogólnie wszystkich takich ostrzejszych było ~15, ale było, fajnie trzeba to powtórzyć za rok, ale trzeba przełamać 200km :) pozdrorowerek ;)
Na początku z Martynem, Kamilem i ze mną jakieś 50 km a pózniej na hale poszpilać w siate i kosza, odporwadziłem blacka (nabijacz ze mnie :P ) i do domu z muzyką Dżemu na maxa prez miasto. :)